Polski Uboot w nowym materiale Deep Water Studio
Przyglądając się grze Uboot nie sposób nie zauważyć podobieństw do kultowej serii Silent Hunter. Obie produkcje są w końcu symulatorem łodzi podwodnej. Wydaje się, że decyzja warszawskiego studia, aby pójść w tym kierunku, była pomysłem dobrym. Na rynku nie mamy praktycznie tego typu produkcji. Odmienną sprawą jest fakt, dlaczego tak się dzieje. Zapewne nie ma na nie popytu, w związku nie ma co spodziewać się sukcesu na miarę milionów sprzedanych kopii. Nie zmienia to faktu, że fani symulacji łodzi podwodnej nadal istnieją. Świadczy o tym udana zbiórka na produkcję gry przeprowadzona na Kikcstarterze. Czy fani docenią to, co twórcy zrobili z ich pieniędzmi?
Chociaż produkcja rodzimego Deep Water Studio silnie bazuje na fundamentach Silent Huntera, nie można powiedzieć, że jest to jedynie klon. Można to zauważyć, chociażby na udostępnionym właśnie materiale z cyklu „z dziennika dewelopera”. Zacznijmy jednak od początku. Okazuje się, że graczom została oddana możliwość szerokiego modyfikowania okrętu jeszcze przed wypłynięciem na ocean. Elementem, który dobitnie o tym świadczy, jest czas spędzony w wirtualnej stoczni. W niej to decydujemy o wyposażeniu naszej łodzi, co ma bezpośrednie przełożenie na opcje, jakie będziemy mieć podczas licznych starć.
Właściwa zabawa zaczyna się wraz z wypłynięciem na głębokie wody Atlantyku. Pierwsze co rzuca się w oczy to bardzo płynne przemieszczanie się między wnętrzem okrętu i wodą, która swoją drogą wygląda tak sobie. Pierwsze duże różnicach w stosunku do serii Silent Hunter możemy zauważyć, wędrując po wnętrzu łodzi. Mamy tu na myśli sposób zarządzania załogą oraz losowe wydarzenia, na które musimy odpowiednio zareagować. Oprócz prostego wydawania rozkazów możemy przejąć bezpośrednią kontrolę nad kilkoma członkami załogi. To, czym się zajmą, także zależy od nas. Uczucie pełnej wolności jest jednak bardzo złudne. Warto zadbać o to, aby jedna osoba zajmowała się nasłuchem, inna pompami, a jeszcze inna od czasu do czasu obserwowała ocean przez peryskop i tak podczas każdej rozgrywki. Gracze niezainteresowane tematem łodzi podwodnej bardzo szybko się znudzą. Brak tu szybkiej akcji. Dużo ciekawsze wydają się natomiast problemy, jakie mogą spotkać naszych marynarzy. Jednym z nich może być choroba.
Dla fanów ekscytujące będzie wystrzelenie każdej torpedy. Ten element rozgrywki także został ukazany na blisko 8-minutowym filmie. Widzimy na nim wrogi brytyjski transport, który powinien zostać zniszczony. Jego zatopienie było możliwe po wprowadzeniu poprawek w kursie i stopniowym zbliżeniu się do wrogiej jednostki. Żeby polowanie nie trwało zbyt długo, użyto opcji przyśpieszającej upływ czasu. Po wybraniu torpedy nie zostało nic innego jak uderzenie w czerwony przycisk z napisem „Feuer”. W materiale mamy do czynienia z większą ilością walki, podczas której nie wszystko idzie po myśli gracza. Najlepiej będzie, gdy zobaczycie to sami.
Słabą stroną produkcji może okazać się oprawa graficzna. W materiale da się zauważyć kilka naprawdę paskudnych tekstur w bardzo niskiej rozdzielczości. Wydaje się jednak, że to nie grafika jest w tego typu produkcji najważniejsza. Gra w obecnym kształcie wydaje się rozbudowana, chociaż nieskomplikowana, co dla miłośników symulatorów może być dużym minusem. Powinni oni zaczekać na kolejne materiały z procesu produkcji. Autorzy są świadomi, że przed nimi jeszcze dużo pracy, podczas której obiecują dodać nowe funkcje, brakujące animacje oraz dźwięki. Tym samym możemy zapomnieć o tym, że gra zadebiutuje w 2017 roku.
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!