Najlepszy rok w historii gamingu
Gdyby poprosić grupę ekspertów z różnych segmentów rozrywki, aby wskazali jeden rok, który był najlepszy w historii, prawdopodobnie otrzymalibyśmy mnóstwo różnych odpowiedzi, a każda z nich miałaby sens za sprawą mocnym argumentów przemawiających za danymi latami.
Weźmy na ten przykład kinematografię. W tym przypadku można zaobserwować spory rozłam między krytykami filmowymi a miłośnikami kina. Nie jest bowiem łatwo jednoznacznie i przede wszystkim obiektywnie stwierdzić, który rok pod względem nowych premier był najlepszy. Bardzo często słyszymy o roku 1993, w którym publiczność miała okazję oglądać takie arcydzieła sztuki filmowej jak: „Lista Schindlera”, „Filadelfia”, „Ścigany”, „Fortepian”, „Park Jurajski”, „Dzień Świstaka”, „Bezsenność w Seattle”, „Rudy”, „Reggae na lodzie”, „Amatorzy sportu”; 1984, w którym mogliśmy oglądać takie kultowe obrazy jak: „Indiana Jones i Świątynia Zagłady”, „Karate Kid”, „Gremliny”, „Terminator” i „Gliniarz z Beverly Hills”. Wśród odpowiedzi nierzadko powtarza się również znacznie bliższa data, czyli rok 2013, w którym premierę miały takie filmy jak: „Zniewolony”, „Witaj w klubie”, „Kraina Lodu”…
Wydaje się jednak, że krytycy najchętniej zgadzają się przy uznaniu roku 1939 za ten najlepszego pod względem wielkich premier, które na zawsze zmieniły kinematografię. Wystarczy tutaj wspomnieć o takich tytułach jak: „Przeminęło z Wiatrem”, „Czarnoksiężnik z Krainy Oz”, czy „Pan Smith jedzie do Waszyngtonu”.
Wygląda na to, że spór na ten temat będzie istniał już zawsze, chyba że w przyszłości będzie taki rok, który „pozamiata” wszystko, co do tej pory znaliśmy. Niewiele jednak wskazuje, aby rewolucja miała nastąpić w najbliższym czasie. Zupełni inaczej wygląda sytuacja w środowisku gier komputerowych (i nie tylko). Krytycy i osoby, które zajmują się historią gamingu są znacznie bardziej zgodni i niemal jednym głosem mówią o roku 1998, jako o tym, który był najlepszym, największym i najbardziej wpływowym, jeśli chodzi o rozwój jednego z największych mediów, jakie istnieją we współczesnym świecie.
Argumentacja jest różna, ale zazwyczaj u każdego zaczyna się od zadziwiająco wysokiej liczby wpływowych gier, które odniosły zarówno sukces artystyczny, podbijając serca recenzentów, jak i ten komercyjny sprzedając się w dziesiątkach milionów egzemplarzy. Znaczni istotniejsze jest jednak to, że największe hity roku 1998 na zawsze zmieniły sposób postrzegania gier wideo jako jednego z mediów i sposobów na spędzanie wolnego czasu. Stworzenie prawdziwych perełek pozwoliło nie tylko wprowadzić na rynek jedne z najbardziej znanych firm, ale i pozwoliło im przetrwać w branży gier do dziś. Rok 1998 zapisał się złotymi zgłoskami w historii gamingu również za sprawą grafiki 3D, która w końcu osiągnęła w swoim rozwoju punkt pozwalający na zastosowanie jej we większej liczbie produkcji.
Jakie gry pojawiły się w 1998 roku? Na początku wypada przypomnieć o The Legend of Zelda: Ocarina of Time, która bardzo często jest wymieniana wśród najlepszych gier wszechczasów. W dalszej kolejności jest Residens Evil 2, który po pojawieniu się na sklepowych półkach był tak rozchwytywany, że pobił rekord sprzedaży w weekend otwierający. To właśnie od części drugiej wybuchł boom na zombie. Szybko powstały filmy, w których rolę główną zagrała Milla Jovovich. Nie można nie wspomnieć także o Pokemon Red i Blue.
Oprócz tego w 1998 roku wydano nieco mniejsze tytuły, które na przestrzeni lat zdołały zdobyć miano klasyki. Mowa tu o Spyro the Dragon, Banjo-Kazooie, F-Zero X, Parasite Eve, Fallout 2, Grim Fandango.
W 1998 roku premierę miała również gra, która odniosła niewyobrażalny sukces komercyjny. Tekken 3 to jeden z najlepiej sprzedających się przedstawicieli gatunku bijatyk w historii. „Trójkę” nabyło aż 8 milionów graczy. W tym samym roku sprzedało się także 11 milionów kopii Gran Turismo i 7 milionów pudelek z grą Crash Bandiccot.
O tym, jak płodny pod względem świetnych gier był rok 1998, niech świadczy fakt, że to właśnie w tym czasie wydano niemal wszystkie z dwunastu gier, które są najczęściej umieszczane na liście „najlepszych gier wszechczasów”. Z tych dotychczas wymienionych mamy na myśli Grim Fandango, The Legend of Zelda: Ocarina of Time i Resident Evil 2. Z tytułów, których jeszcze nie przywołaliśmy, największymi hitami okazały się Half-Life, Rainbow Six, Baldur’s Gate, Thief, Starcraft i Metal Gear Solid. Produkcje te otrzymywały maksymalne (lub tylko nieco niższe) oceny tuż po premierze i są doceniane do dziś.
Które z nich miały największy wpływ na obecny kształt gier? Wydaje się, że za taki tytuł można uznać Half-Life, który przez wielu jest uznawane za pierwszego pełnoprawnego przedstawiciela gatunku pierwszoosobowych strzelanek (FPS-y dominują współczesny rynek) i Metal Gear Solid, który udowodnił, że historia zawarta w grze nie musi być prosta i stanowić jedynie pretekstu do nabijania kolejnych headshotów oraz wprowadził niespotykany to tej pory poziom interaktywności.
Na osobny akapit zasługuje StarCraft, który zakorzenił się w tkance południowokoreańskiego środowiska graczy tak bardzo, że nawet krajowe lotnictwo wojskowe posiadało własny profesjonalny zespół, a zmagania najlepszych graczy oglądały w telewizji miliony osób. Wiele turniejów odbywało się na największych stadionach. Tak właśnie narodził się „e-sport”, który obecnie jest biznesem wartym miliardy dolarów. Było to możliwe dzięki grze, o której nie mówiło się w mediach społecznościowych, bo te po prostu nie istniały. Tak samo zresztą, jak powszechny dostęp do Internetu.
Podobnie wyglądała historia Pokemon Red i Blue, które były pierwszymi grami z serii Pokemon. Rozpowszechniły one granie na przenośnych konsolach, którymi w dzisiejszych czasach są nasze telefony. O sile nostalgii przypomniało ostatnio wydane w 2016 roku Pokemon Go, które w mig stało się globalnym fenomenem.
Co Wy sądzicie na ten temat? Czy w historii gamingu był lepszy lub bardziej wpływowy rok niż 1998?
Brak komentarzy do artykułu - Twój może być pierwszy!